piątek, 14 maja 2010

Wielkanoc 2010r. - Błatnia


Zaplanowaliśmy sobie wycieczkę na trzy dni w góry.
Wyjazd autobusem ze Skoczowa do Brennej Ośrodek Zdrowia,
dalej spacerkiem na ul.Jatny 
trasa na Błatnią miała być na nogach ale niestety pogoda z deszczowej zmieniła się w śniegową więc zdecydowaliśmy się skorzystać z uprzejmości znajomego który Jeepem wywiózł nas na Ranczo na Błatniej.
Na szczycie śniegu było po kostki jeśli nie więcej nie wspominając też o zimowych temperaturach :), ale i tak warto było się wybrać tym bardziej że na drugi dzień w godzinach południowych po śniegu nie było ani śladu, wręcz była piękna ciepła słoneczna wiosna.
Na miejscu czekało na nas wiele atrakcji. 
Przede wszystkim stajnia i mnóstwo koni w środku począwszy od 3 dniowego źrebaczka po starszą klacz i ogiera do ujeżdżania. 
W stajni nie zabrakło też Krowy Maliny, kur, kotów, królika oraz świń :)
Agroturystyka jak się patrzy.
Codziennie rano po śniadaniu szliśmy się przywitać z konikami bo Filo to się tak w nich zakochał, że jakby mógł to by z nimi tam spał. I co lepsza w ogóle się ich nie bał podchodził do nich, przytulał się cały, nie raz to nawet do dwóch naraz.... Był naprawdę szczęśliwy. 
Spacerki po górach - oczywiście ich nie brakowało choć wydawało by się gdzie łazić i co by tu robić jak wszędzie tylko las i pola. 
A jednak trochę połaziliśmy :)

Pobyt naprawdę udany, warto było choć to tylko trzy dni..
Dobrze że na Błatnią nie mamy daleko i mam nadzieję że jeszcze uda nam się w bieżącym roku odwiedzić nasze znajome Ranczo.

 

pierwszy raz Filipek jedzie autobusem :) całą drogę śpiewał " Jedziemy autobusem, sialalala".... :)

taka aura przywitała nas w Brennej, to tu zapadła decyzja o dostaniu się na Błatnią jeepem.
  

nasza Filipinka :)

 

  
Schronisko na Błatniej



ranczo na którym byliśmy

jazda na Lindzie

tak się mu spodobało że nie chciał z niech schodzić :)

w tle śniegu nie stwierdzono ( godz.ok.14 ) a to ten sam dzień gdzie o 9:00 było bardzo śnieżnie :)

a tu już powrót do domciu niestety ;(
( nie ma to jak u taty )

 
ostatecznie Filipek spoczął na plecach u mamy i sobie tam słodko spał :) 
Droga powrotna dłuższa niż być powinna ponieważ poszliśmy inną trasą niżeli wcześniej planowaliśmy.
Wstępie mieliśmy z Błatniej schodzić do Brennej i następnie autobusem do domciu, ale postanowiliśmy że zejdziemy z Błatniej do Górek Wielkich prosto na obiadek do Teściów :)
Wszyscy byli zaskoczeni :) naszą wizytą. a my bardzo zadowoleniu z wędrówki
i smacznego domowego obiadku :)

Oby więcej takich wycieczek, kolejna wyprawa jaką planujemy to Równica :)
( czekamy tylko na poprawienie pogody )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz